RELACJA: Wozy we wąwozy

– Legaś, legaś, gdzie jesteście?
– Za Tadeo.
– A gdzie jest Tadeo?
– W krzakach!

Taką rozmowę dało się słyszeć w piękny jesienny poranek na kanale 4×4 CB radia w okolicach miejscowości Ruszów pod Zamościem. Ale to wcale nie była pierwsza przygoda zanim nasza karawana zdołała zgubić się we wąwozach. Tak, ten rajd był zdecydowanie najlepszym z dotychczasowych wypadów naszego patokolektywu.
spotkanie w Zamościu
Dwie ekipy subarakowe podczas niespodziewanego spotkania na rynku w Zamościu

Ponieważ był to pierwszy, tak bardzo odległy od naszych domów rajd, noc przed spędziliśmy już w Zamościu. Większość załóg dotarła na tamtejszy rynek późnym wieczorem i wykorzystując przepiękną i ciepłą jesienną noc zadekowała się w ogródku knajpy obok Morandówki. I tu pierwsza niespodzianka. Właśnie w tym samym miejscu i czasie spotkała się inna grupa kierowców po subariadzie w Gruzji. Zaskoczenie było pełne! Następnego ranka obydwie grupy pojechały w swoje strony. Oni na zachód, my na południe.

Porannym miejscem zbiórki był parking przy plaży miejskiej w Zamościu. Kilka chwil zabrało nam oczekiwanie na świeżą dostawę bezołowiówki, na trasę ruszyliśmy więc z pewnym opóźnieniem. Po zaledwie paruset metrach zgubiliśmy miejski zgiełk i pomknęliśmy najpierw wzdłuż rzeczki Łabuńki na wschód a później przez pola na południe. Mimo, że deszcz nie padał już od ponad tygodnia jeden odcinek rozjeżdżonej przez traktory drogi okazał się zbyt błotnisty i zbyt wymagający dla Legasia. Na niewiele zdał się, zrobiony specjalnie na ten rajd, 20-centymetrowy prześwit. Ale jak później powiedział kierowca „trzeba było z większym impetem w to bełcho mlasnąć – to bym przejechał”. W ruch poszły kalosze, lina holownicza i przy pomocy kumpla z tyłu auto wybrnęło z kłopotów.

Dobry koziołek i legasia uciągnie

Kilkaset tysięcy obrotów silnika później (tak na oko: około dwóch i pół chwili) dojechaliśmy do ruszowskich wąwozów. Pierwszy, największy i najbardziej malowniczy okazał się niedostępny. Nie, nie nieprzejezdny, po prostu ktoś ustawił przy nim zakaz wjazdu. Uszanowaliśmy to i kilkadziesiąt metrów dalej ruszyliśmy w drogę prowadzącą u jego szczytu. Kilka razy serca mocniej nam zabiły, gdy przekraczaliśmy malowniczą rozpadlinę, ale skoro ten przed nami przejechał… Niestety dalej droga była zablokowana. Ktoś ogrodził wjazd na polną drogę i musieliśmy się wycofać, i przy okazji znaleźć dwie zagubione załogi.

Auta złota pełne

Ruszyliśmy więc na spotkanie drugiego wąwozu. Po polach dojechaliśmy do lasu. Tam w niewielkiej niecce drogę tarasował nam stary traktor. Wyglądał jakby traktorzysta go porzucił. Na szczęście po chwili wyszedł zza zakrętu. Nie był zadowolony ze spotkania, ale głupkowaty uśmiech naszego negocjatora sprawił cud i tubylec odstąpił od pomysłu zmuszenia nas do wykręcania w wąwozie. Odpalił traktor i odjeżdżając nawet nam pomachał. Dziękujemy 🙂

Przed wjazdem do drugiego wąwozu drogę zatarasował nam traktor

Wąwozy okazały się emocjonujące i piękne. Ciepły dzień zachęcał do otworzenia szyberdachów a mocniejsze uderzenia wiatru strząsały z drzew całe deszcze liści. Ponoć pięknie wyglądało ich wyrzucanie z aut całymi garściami. Ponoć, bo jako pierwsza załoga z przodu mieliśmy jedynie nieznane.

Wjazd do wąwozu
Dowódca we włazie czołgu
Pancerowe centrum namierzania trasy

Po ostrym zjeździe i mocno nachylonym jarze znaleźliśmy się na dnie wąwozu. Jedna z naszych załóg, bogowie hardcore-u i wirtuozi subarowego offroadu, postanowili na własną rękę sprawdzić lewą odnogę wąwozu. Poszli jak kuna w rabarbar, ale po przejechaniu kilkuset metrów w błocie, koleiny po nissanach patrolach okazały się zbyt wymagające i auto się zaklinowało. W dodatku w takim miejscu, że kierowca nie był w stanie nawet otworzyć drzwi. Szybka interwencja pieszego podjazdu oraz użycie koparek przedsiębiernych i zasięrzutnych uwolniła auto z pułapki. Znów uformowaliśmy więc kolumnę i ruszyliśmy dalej, na południe.

Hrabia łoś znów ekscentryczny

Nasza karawana łykała kilometry jak gęś kluski. Trasę udało się ułożyć w większości po szutrach. Błoto radośnie mlaskało pod bieżnikami, pył wdzierał się do filtrów powietrza. Humory dopisywały. Przez CB radio leciały nie tylko suchary, ale również przyśpiewki – od śląskich po ludożerskie.

Koło godziny 14 dojechaliśmy na umówiony popas do Pałacu Łosiów w Narolu. Ten przepiękny zabytek architektury jest właśnie w trakcie kapitalnego remontu. Nie przeszkodziło to jednak nowemu właścicielowi, aby przyjąć nas po królewsku, zaś rządca tych dóbr i historyk, opowiedział pokrótce zarys historii tego urokliwego miejsca. Niebawem pałac odzyska dawną świetność, a być może zabłyśnie mocniej niż kiedykolwiek, gdyż nowy hrabia, ma co do niego naprawdę interesujący pomysł. Trzymamy kciuki – i będziemy odwiedzać!

Wjazd do pałacu Łosiów
Nasze subaraki w całej okazałości

Cerkwie, bunkry i Chutor Gorajec

Malownicza cerkiew w Łówczy

Po kilku kilometrach „jazdy na zgubieniu” przez lasy i pola dojechaliśmy do cerkwi i cmentarza brusieńskiego w Łówczy. Znajdują się one na zboczu głębokiego jaru, który kusił by go zwiedzić, ale niestety chylące się ku zachodowi październikowe słońce narzuciło tempo. Z tego też powodu ekspresem odwiedziliśmy jeszcze jedynie bunkier linii Mołotowa i szarugą dojechaliśmy do Gorajca.

O samym Chutorze Gorajec można by napisać epopeję. To magiczne miejsce przyciągające podróżników, wagabundów i miłośników folkloru. Renata, profesorka sztuk kulinarnych, przygotowała nam wieczorną biesiadę, a pani domu Marina wygodne pokoje dla zmęczonych drogą i wieczornymi konwersacjami podróżników.

Następnego dnia zostaliśmy zaproszeni przez Marcina, pana na Gorajcu, na zwiedzanie cerkwi. Później część ludzi udała się na ścieżkę przyrodniczą – a inni przez długie godziny konwersowali z miejscowym zielarzem, który z chęcią dzielił się tajnikami tej prastarej sztuki.

Marcin Piotrowski opowiada nam o historii regionu i Gorajca oraz tamtejszej cerkwi w jej wnętrzu

 

 

 

 

Nasza brygada tuż przed rozjechaniem się do domów

Wszystko wskazuje na to, że rajd ten, w nieco zmienionych trasach, będziemy powtarzać co roku!

Zapraszamy na FB Pałacu Łosiów w Narolu:
LINK1

Oraz do odwiedzenia Chutoru Gorajec!
LINK2

 

Oto teledysk z naszej wyprawy. Dzięki Legasie! 🙂

 

Najświeższe informacje o planowanym rajdzie znajdziesz na forum.subaru.pl w dziale SPOTKANIA FORUMOWE: ŚWINKOWY TELEPORT

 

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s