RELACJA: WIELKA WODA ZROBIŁA NAM IMPREZĘ

ZAPISZ SIĘ, ZADAJ PYTANIE!

W każdym rajdzie karty rozdaje pogoda. Nie inaczej było podczas Pierwszego Rajdu Świniopasa, który ruszył z Czerska w sobotę 25 maja. Ulewne deszcze padające przez ostatnie dni niebezpiecznie podniosły stan Wisły, a my jadąc przeciw kulminacyjnej fali powodziowej nie byliśmy pewni, co czeka nas za najbliższym zakrętem. A czekała nas przygoda.

fot. http://www.AdamMarczak.com

Spotkaliśmy się na czerskim rynku o godz. 10 rano. Sześć foresterów, legaś oraz dodatkowa załoga, która trasę zrobiła na niewielkim motocyklu. Najmłodszym uczestnikiem wyprawy był 11-miesięczny miłośnik plejad, emocji i decybeli dostarczał nam nadmorski foreś a szpej przyjechał z okolic Białegostoku. Po godzinie ruszyliśmy.

Nie jechałeś nigdy tą trasą?

Pierwszych emocji doświadczyliśmy już po pierwszych 10 km. Stromy zjazd leśną drogą, zaraz za Karczmą Rzym, okazał się zbyt wymagający dla legasia i motocykla. Wtedy też ciszę radiową przerwało pytanie: – Panzer, ale ty jechałeś kiedyś tą trasą? – Nie, nigdy, wszystko z satelity stary! – wypalił od razu organizator a odpowiedziała mu wymowna cisza w eterze. A to był jedynie początek.

fot. http://www.AdamMarczak.com

Przeprawa przez Pilicę, krótki postój przy Skansenie Bojowym I Armii WP i pożegnaliśmy asfalt na dobre.

Obficie padające deszcze utworzyły na szutrowych drogach koło wałów wiele uroczych błotnych sadzawek. Niektórzy nie mogli sobie darować 🙂

 

Jakbym stanął to kaplica!

Kolejny postój zrobiliśmy sobie w plażowym otoczeniu. Morze piachu okalające niewielkie jeziorko okazało się prawdziwym wyzwaniem. Każdy kto się w nim zatrzymał nie miał najmniejszych szans i grzązł od razu po osie. Po około godzinie wysiłku udało się odkopać trzy foresie, które nieopatrznie wjechały w pioch. Jak się zachować w takich warunkach pokazała nam załoga znad morza. Ich świnka z dobre dwie minuty wyczyniała hołubce w grząskim piachu. – Jakbym stanął gdzieś dalej, to przez kilka godzin byście mnie nie wykopali – powiedział kierowca po bezpiecznym zaparkowaniu auta.

Wisło droga a gdzie droga?

Krótka przeprawa w Ryczywole przez Radomkę, selfik przy elektrociepłowni koło Kozienic i znów nad wały. Lecz tym razem drogi do nich pilnowała rozlana Wisła. To, co miało być uroczą przejażdżką po betonowych płytach między dwoma jeziorkami okazało się wyzwaniem.

 

Zapasy w kartoflach

Gdy cała nasza karawana bezpiecznie przeprawiła się przez rozlewisko, by odpocząć trochę od emocji postanowiliśmy pojechać między polami całkiem nieźle zapowiadającą się drogą. Jej finał okazał się jednak zbyt wymagający dla normalnie zawieszonego legasia. Zakopany w cuchnącym od nawozu błocie przy polu ziemniaków nie dał by sobie rady, gdyby nie pomoc starszego brata. Jego finezyjna technika nie dała żadnych szans błotu i granatowy kombiak poszedł za nowym foresiem jak po sznurku.

Na popas w Kąpeczkach

Powoli zbliżaliśmy się do połowy trasy. Droga stawała się coraz bardziej urozmaicona. Wały, sady, lasy, pola. Przepiękna pogoda, mało pyłu. Aż chciało się jechać.

A gdy w brzuchach zaburczało i na popas by się chciało to w Kąpeczkach tuż przy Wiśle zjedli żarło sub-przybysze 😀
Dzięki Ci o Marschallu za gorącą kawę!

No, teraz to chyba przegiął!

Strawą napełnieni ruszyliśmy dalej z kopyta (a raczej racicy). Niestety rozmarzony jedzeniem pilot popełnił błąd i skręcił w niewielką dróżkę między sadami. O pomyłce zorientował się, gdy cała karawana znalazła się po złej stronie mocy. Nie było się więc co zastanawiać. Ruszyli z buta, by zobaczyć, gdzie droga ich doprowadzi. A doprowadziła do „zielonego piekła”. Auta znalazły się po złej stronie wałów. Z lewej rozlana Wisła podchodziła prawie pod koła, z prawej zielona skarpa przeciwpowodziowa nie dawała szansy na odjechanie od wody. A pod kołami trawa po pas. Po kilkuset metrach nadeszło wybawienie i betonowe płyty znów zabrały całą brygadę na właściwą stronę wału.

Finał nie terenowy

Ostatnim etapem miało być wypasanie świnek w prawdziwym off-roadzie. Niestety wielka woda, która tej pory robiła nam zabawę, spłatała figla. Cały finałowy etap znalazł się pod rozlaną Wisłą. Miało to i swoje dobre strony. Udało się nam dojechać na Święto Wina w Janowcu przed jego zakończeniem. A tam w ruch poszły kiliszki 😀
TI TA TA, TI TI TA TA 🙂

Dzięki Wam brygado za wspaniały wypad, do zobaczenia na kolejnym ŚWINIOPASIE!

ZAPISZ SIĘ, ZADAJ PYTANIE!

 

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s